O spowiedzi…

PRZYNAJMNIEJ RAZ W ROKU …. A WARTO CZĘŚCIEJ!

Stara rabinacka legenda opowiada o tym, że każdy z nas złączony jest ze Stwórcą niewidzialną, cienką nitką. Grzech obciąża człowieka do tego stopnia, że nitka się rwie. Jeżeli jednak grzesznik przyznaje się szczerze do winy i żałuje popełnionych czynów, jeżeli mocno prosi Boga o przebaczenie, to dobry Bóg lituje się i OSOBIŚCIE wiąże rozerwane nitki. Rzecz oczywista – nitka staje się za każdym razem coraz krótsza, a my – grzesznicy – coraz bardziej zbliżamy się do Boga. Jest jakaś mądrość w tym porównaniu. Jest pewien PARADOKS grzechu! Jak niedawno mówił papież Franciszek – „Uprzywilejowanym miejscem SPOTKANIA z Jezusem Chrystusem są WŁASNE GRZECHY”. Niesamowite! To nie znaczy, że WARTO grzeszyć. To znaczy, że grzech – jeśli się pojawi – można i trzeba dobrze wykorzystać! Niewątpliwie – jak poważnie traktujesz swój grzech, tak poważnie traktujesz Boga!

Drugie „PRZYKAZANIE KOŚCIELNE” brzmi następująco: „PRZYNAJMNIEJ RAZ W ROKU PRZYSTĄPIĆ DO SAKRAMENTU POKUTY”. Myśląc o spowiedzi popatrzmy na postać św. Piotra. Jego historia jest wyjątkowa! To historia tego, którego Pan uczynił fundamentem Kościoła, a jednocześnie historia zaparcia się, TRZYKROTNEGO zaparcia się Jezusa. Wyjątkowość wybrania Piotra opiera się na modlitwie samego Jezusa, który tak do Piotra mówił: „Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty nawróciwszy się, utwierdzaj twoich braci” (Łk22,31). Tenże św. Piotr uczy na dwa sposoby, jak podejść do sakramentu pokuty:

– najpierw „negatywnie”, pokazując, jak NIE NALEŻY traktować spowiedzi – otóż widząc cud obfitego połowu ryb „Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł – odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny! Lecz Jezus widząc Szymona Piotra rzekł – Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił!” (Łk5,1-11) Nie bój się! My często po grzechu wstydzimy się Pana Boga, boimy się Go i powoli… upada całe nasze życie duchowe. Zakrywamy twarz, patrzymy w dół, unikamy wzroku Boga. A któż może nam w grzechu pomóc poza Bogiem!? Przez sam fakt spowiedzi wyznajemy pokornie, że BEZ BOGA to my sobie nie poradzimy. I to z niczym! Dlatego, przygotowując się do spowiedzi i spowiadając się, w sercu i głowie powinniśmy mieć słowa Jezusa – „NIE BÓJ SIĘ!”

– także „pozytywnie” św. Piotr inspiruje naszą myśl o spowiedzi i podejście do niej – otóż kiedy Jezus po raz trzeci zapytał go: „Szymonie, czy kochasz Mnie?”, Piotr zasmucony tym, że trzy razy go pyta, rzekł do Jezusa: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”. Czasem zdajemy sobie sprawę z tego, że nie potrafimy wszystkiego wyznać doskonale. Niech wtedy właśnie towarzyszy nam to zdanie: ”Panie, TY WSZYSTKO WIESZ!” – a to znaczy także: przebacz mi to, czego nie widzę i czego nie potrafię nazwać. Święty Piotr…

Spójrzmy jeszcze – myśląc o spowiedzi – na Judasza. Gdy Pan powołał Judasza, był on zapewne pełen najlepszych chęci, miał – jak każdy z nas – zadatki na świętego. Znamy jego historię. Pamiętamy także, że Judasz, który wydał Jezusa, „widząc, że Go skazano, opamiętał się, zwrócił trzydzieści srebrników arcykapłanom i starszym i rzekł – zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną!” Użyte tu w oryginale grackie słowo „METAMELOMAI” („opamiętał się”) tłumaczy się dosłownie jako: „czuć żal, zmienić myśl”. W pewnym sensie jest to więc mowa o spowiedzi Judasza (wszak mówi – „zgrzeszyłem”), połączonej z żalem. Wiemy jednak, co było dalej… Judasz powiesił się! Warto z tej historii Judasza wyciągnąć i zapamiętać wniosek, że spowiedź jest dopiero początkiem drogi ku Bogu. Można bowiem popaść w rozpacz z powodu grzechu, można nawet przyjąć karę za zło, a nie zbliżyć się do Boga, do jego MIŁOSIERDZIA. Judasz opamiętał się i wyznał swoją winę. Czy jednak powierzył się Jego miłosierdziu? Pozostanie to TAJEMNICĄ ukrytą poza kartami Ewangelii.

„Przynajmniej raz w roku…” – to Kościół uważa za MINIMUM służące rozwojowi życia duchowego. Chociaż słowo „minimum” na pewno jakoś się „gryzie” ze słowem „MIŁOŚĆ”. Przecież chodzi tu o spotkanie z Kimś, kogo kochamy. Zatem – warto częściej niż raz w roku! Przyjęciu tego sakramentu towarzyszą pewne akty, które znamy jako WARUNKI DOBREJ SPOWIEDZI: rachunek sumienia, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy, szczera spowiedź i zadośćuczynienie. Wszystkie one są ważne, bo to warunki DOBREJ spowiedzi – bez nich spowiedź nie jest dobra, jest byle jaka, a czasem nawet nieważna. Do spowiedzi trzeba się więc solidnie przygotować, niezależnie od tego, czy ktoś spowiada się raz w miesiącu (bo chce być nieustannie blisko Miłosiernego) czy raz w roku. Nie może też wszystko na spowiedzi się zakończyć, chodzi o to, by po każdej spowiedzi być chociaż o krok bliżej Boga, być chociaż odrobinę lepszym. I nie można się spowiadać tylko po to, by znowu przez rok mieć „święty spokój”. Taki SPOKÓJ na pewno nie jest ŚWIĘTY! Jak poważnie traktujesz grzech, tak poważnie traktujesz Boga.

Sakrament spowiedzi jest sakramentem pięknym, ale i trudnym. I chyba każdy, kto się spowiada jakoś tego doświadcza. Doświadczając MIŁOSIERDZIA możemy ten DAR Boga „podać dalej”.

(DJ)