Jak się dobrze wyspowiadać?
Jak się dobrze wyspowiadać?
„Uprzywilejowanym miejscem spotkania z Jezusem Chrystusem są WŁASNE GRZECHY”. (Papież Franciszek)
Kardynał
Walter Kasper w książce „Miłosierdzie. Klucz do
chrześcijańskiego życia” tak pisze o przyczynach obserwowanego
dziś KRYZYSU sakramentu pokuty: wielu
ludzi nie traktuje już sakramentu pokuty jako wielkanocnego daru i
wyzwolenia, przeciwnie – często postrzegają go jako przymus i
środek kontroli, jako próbę sterowania sumieniem
i ubezwłasnowolnienia ludzi. Część osób
starszych wiąże z tym sakramentem doświadczenia wręcz
traumatyczne. Dzisiaj jednak takie doświadczenia zna wyłącznie ZE
SŁYSZENIA. Wielu młodych chrześcijan zgłasza zastrzeżenia, nie
mając z tym sakramentem JAKICHKOLWIEK doświadczeń. Częste jest
dziś niemal PATOLOGICZNE UROJENIE NIEWINNOŚCI – wina leży
wyłącznie po stronie innych lub po stronie „systemu”. Działa
tu imponujący wręcz mechanizm usprawiedliwiania który ostatecznie
stawia pod znakiem zapytania osobistą odpowiedzialność, a tym
samym ludzką godność.
Mocno,
ostro, ale chyba prawdziwie.
Jak się DOBRZE wyspowiadać? Kiedy spowiedź jest DOBRA?
Mówiąc
krótko i konkretnie – wtedy,
kiedy wypełniamy WARUNKI DOBREJ SPOWIEDZI!
Czyli…
I.
RACHUNEK SUMIENIA
„Sumienie
można mieć czyste, bo NIEUŻYWANE” (S. J. Lec) Ci zaś, którzy
używają sumienia, muszą dbać o jego kondycję, o jego zdrowie.
Dwa skrajne stany chorobowe sumienia, to jego NADWRAŻLIWOŚĆ
i NIEWRAŻLIWOŚĆ.
Nadwrażliwe jest sumienie SKUPULANTÓW, którzy żałują ZANIM
ZGRZESZĄ. Skrupulanci to ludzie gorliwi, chcą jak najlepiej, ale
często, na skutek trudnych do wyleczenia nerwic, efekt nie jest
najlepszy – zamęczają siebie, księdza i Boga. Szerokie sumienie
– NIEWRAŻLIWE, to sumienie ludzi, którzy „nie mają się z czego
spowiadać” – częste są ich wyznania: „nikogo nie zabiłem,
nic nie ukradłem”. Prawidłowe funkcjonowanie sumienia ma związek
z OBRAZEM Boga, jaki w sobie nosimy – myślą
niektórzy, że HOBBY Pana Boga stanowi „łapanie człowieka na
gorącym uczynku” i skrupulatne liczenie, i zapisywanie jego
grzechów. Ma też związek z podejściem człowieka do własnej
słabości i grzechu samego w sobie. A grzech ma to do siebie,
że po prostu nam się zdarza. Jego rzeczywistość musi nas
zasmucić, ALE nie może nas zabić! Grzech to szukanie Boga poza
Bogiem! Praktycznie wszystkie nasze grzechy mają związek z
pierwszym przykazaniem. Bóg jest BOGIEM! Dlatego też kondycja
sumienia ma związek z życiem duchowym – coraz mniej czuje
sumienie człowieka, który się nie modli, nie ma kontaktu z Bogiem.
Im dalej Boga, tym mniejsza świadomość grzechu. Jest też taka
prawidłowość, że im się ktoś rzadziej spowiada, tym mniej
wymienia grzechów. Ale też, przygotowując się do spowiedzi,
pokornie uświadamiamy sobie, że nie jesteśmy w stanie przypomnieć
sobie WSZYSTKICH grzechów. Jeśli ktoś ma taki zamiar – ZBŁĄDZI.
Dlatego skupiamy się na grzechach CIĘŻKICH. Św. Jan Paweł II
podaje w „Reconciliatio
et paenitentia”
trzy warunki, jakie dany czyn musi „spełnić”, by zakwalifikować
go jako CIĘŻKI: 1 – dotyczy materii poważnej, 2 – jest popełniony
z pełną świadomością, 3 – jest popełniony dobrowolnie. Przez
ten grzech – pisze papież – człowiek odrzuca Boga, Jego prawo,
przymierze miłości ofiarowanie człowiekowi przez Boga, i zwraca
się człowiek do czegoś przeciwnego woli Bożej. Jeśli powyższe
„warunki” nie są spełnione – grzech jest lekki. Warto tu
wspomnieć, że grzechy lekkie gładzi np. akt pokuty na początku
Mszy Świętej, jak i samo przyjęcie Komunii Świętej. Warto
wspomnieć, że tylko grzech ciężki jest przeszkodą w przyjęciu
Komunii Świętej – czasem zbyt szybko rezygnujemy z Jej przyjęcia.
Wynika z powyższego, że ten grzech ciężki, tak naprawdę, ciężko
jest popełnić. Sama wątpliwość – „NIE WIEM, czy to był
grzech śmiertelny”, wskazuje na jego „lekkość”. Bo pełnej
świadomości towarzyszy PEWNOŚĆ. Grzech ciężki niemal czujemy na
plecach, on się „narzuca” swoim ciężarem. W poważnych
wątpliwościach lepiej się nie męczyć i zapytać – spowiednika,
a nie sąsiadkę!
Zatem
w wielkiej pokorze przystępujemy do RACHUNKU SUMIENIA, czyli
spotykamy się z własnym sumieniem. Jakkolwiek słowo RACHUNEK może
sugerować, że najważniejsze są liczby, to jednak pierwszym
pytaniem, które musimy sobie postawić, jest pytanie: „Czy jestem
podobny do Jezusa?”, a pierwszą modlitewną prośbą, zdanie –
„Panie, pokaż mi mój grzech!.” Czym jest w istocie grzech? Jest
szukaniem miłości poza Miłością! Jest szukaniem szczęścia nie
tam, gdzie można je znaleźć. Ma rację św. Augustyn –
„Niespokojne jest serce człowieka dopóki nie spocznie w Bogu!”
Elementem rachunku sumienia powinno być też DZIĘKCZYNIENIE – by
mieć świadomość dobra, jakiego doświadczamy i jakie w nas się
dokonuje. Dziękczynienie także w odniesieniu do postanowienia
poprawy, które podjęliśmy przy okazji poprzedniej spowiedzi (o
niej za chwilę!) bo pewnie „coś” się udało…
W
przygotowaniu do spowiedzi bardzo pomaga CODZIENNY krótki rachunek
sumienia – potem „zbierzemy” tylko te pojedyncze „rachunki”
w jeden „wielki”. Ważne jest to, żeby robiąc rachunek sumienia
– grzechu nie rozpamiętywać, żeby w nim ciągle nie siedzieć,
żeby go nie „pieścić”. Trzeba go nazwać po imieniu i przeżyć
mądry, zdrowy żal za grzechy.
II.
ŻAL ZA GRZECHY
Brak
żalu zamyka na przebaczenie. W żalu tym nie chodzi o przeżycie
emocjonalne (emocje… zależą od „dnia” – są dni, w których
nic nie czuję!) Ten żal, to jakaś forma BÓLU PSYCHICZNEGO,
OBRZYDZENIE sobie popełnionych grzechów, świadomość, że nie
tego oczekuje Bóg – i to połączone z chęcią poprawy. Warto
zwrócić uwagę na wewnętrzny MOTYW żalu. Jeśli motywem tym jest
lęk przed PIEKŁEM, przed karą, żal taki nazywamy NIEDOSKONAŁYM.
Wystarcza on do ważności spowiedzi pod warunkiem, że zawiera
w sobie początek miłości, czyli przynajmniej świadomość, że to
piekło to nie tylko siarka, smoła i ogień, ale przede wszystkim
wieczna samotność bez Boga. Żal doskonały, to żal z
MIŁOŚCI – grzechem zraniłem Boga, który mnie KOCHA i dlatego
jest mi „głupio”. Dobrze jest skłonić serce rozumem do takiego
żalu. W czasie samej spowiedzi żal ten wyrażamy myślą (krótko)
w czasie rozgrzeszenia (krótko – bo dobrze jest wsłuchać się –
jeśli to realne – w formułę rozgrzeszenia).
III.
MOCNE POSTANOWIENIE POPRAWY
W
całym naszym życiu towarzyszy nam PRAGNIENIE ŚWIĘTOŚCI. W to
pragnienie wpisana jest praktyka spowiedzi ze słowami – „obiecuję
(postanawiam) się poprawić”. Pewnie przeżywamy jakiś duchowy
dyskomfort związany z faktem, że już tyle razy postanawialiśmy,
obiecywaliśmy, a jesteśmy mniej więcej w tym samym miejscu i
ciągle walczymy z tym samym grzechem. Do tego faktu warto także
podejść pozytywnie i – najpierw – zachwycić się samym BOGIEM!
Już setki razy (warto tę liczbę +/- znaleźć!) obiecywaliśmy
poprawę, a Bóg nam za każdym razem WIERZY! Po ludzku – to
naiwność! A miłość „cierpliwa” jest! Patrząc na ten nasz
„klasyczny” zestaw grzechów, możemy też Bogu podziękować za
to, że nie wpadliśmy w większe, gorsze grzeszne tarapaty. A może
też JEDNAK coś się zmieniło. Nawet maleńki krok jest tu ważny.
Może niewiele widać z miesiąca na miesiąc, ale gdy
ogarniemy refleksją rok, czy dwa lata, na pewno zauważymy rozwój i
duchowy wzrost. Żeby jednak ten owoc pracy nad sobą był większy,
powinniśmy UKONKRETNIĆ to swoje postanowienie poprawy. Jeśli
OGÓLNIE chcemy być lepsi – prawdopodobnie niewiele się zmieni!
Wypowiadając słowa – „obiecuję się poprawić” JUŻ musimy
mieć w głowie PLAN DZIAŁANIA – to, któremu grzechowi poświęcimy
najwięcej uwagi, to, jakimi sposobami będziemy walczyć. SIŁA
KONKRETU! I do tego – niemal codzienne rozliczanie siebie z
efektów. Bez zniechęcania się – jak nie udało się dzisiaj, to
pewnie uda się jutro! Często BŁĄD polega na tym, że po pierwszej
przegranej, zaprzestajemy walki. Mistrzowie życia duchowego mówią,
że nie zawsze trzeba się zająć grzechem, naszym zdaniem,
„najtrudniejszym”. Być może trzeba odwrócić uwagę, tak jak
czasem dziecku daje się „inną zabawkę”. Pokazuje
doświadczenie, że wiele grzechów znika, gdy zaczynamy pracować
nad LENISTWEM, kiedy postanawiamy NIE MARNOWAĆ CZASU. To lenistwo
jest źródłem wielu innych grzechów. I ono jest naszym NAJWIĘKSZYM
DUCHOWYM ZAGROŻENIEM! Nie wróżki, okultyzm, ale WŁAŚNIE
lenistwo! Być może są też grzechy, z którymi będziemy walczyć
przez całe życie. To czasem jakaś forma Pawłowego „ościenia”.
Podsumowując – sama WALKA jest miła Bogu! Kończąc spowiadanie
się tymi słowami – „obiecuję się poprawić”, warto dodać
jeszcze słowo „ZWŁASZCZA…” i wspomnieć o „planach na
przyszłość”. To może być też jakiś początek owocnego
dialogu ze spowiednikiem.
IV.
SZCZERA SPOWIEDŹ.
Tak,
wyznanie grzechów musi być SZCZERE. Świadome ukrywanie grzechów
czyni spowiedź NIEWAŻNĄ! Przyjęta po niej Komunia Święta jest
ŚWIĘTOKRADZTWEM. Zatem sprawa jest POWAŻNA. W spowiedzi odbijają
się (tak jak w modlitwie!) wszystkie cechy naszej osobowości.
Ekstrawertyk – dynamiczny, wylewny, gaduła, raczej nie wypowiada
się „w punktach”. Introwertyk – zamknięty i aż do bólu
konkretny, nie wyjawi przy spowiedzi zawiłości emocjonalnych, które
grzechowi towarzyszyły!
Zdarza się jednak, że nasz SPOSÓB
spowiadania się uniemożliwia dobre wypełnienie warunku dobrej
spowiedzi, którym jest właśnie ta „SZCZERA spowiedź”.
Szczera
– to nie tylko taka, w której bezpośrednio i jednoznacznie nie
zatailiśmy jakiegoś grzechu. Szczera – to również spowiedź
prosta, konkretna, jednoznaczna, dokładna… tak, by spowiednik nie
musiał się dopytywać i wiedział, CO rozgrzesza.
Mądrze o
grzechach przeciw szczerej spowiedzi pisze Ojciec Janusz Pyda,
Dominikanin. Podaje pewną typologię „kombinowanych” spowiedzi:
1.
Spowiedź „PO GÓRALSKU”.
Z założenia – krótka, konkretna, z rzeczy ważnych, bez zbędnego
ekshibicjonizmu, bez psychologizowania, ale też z założenia mająca
ukryć głębsze motywy i sam CIĘŻAR grzechu. Można się
spowiadać PROSTO: „za dużo wypiłem, z żoną się kłóciłem,
za mało się modliłem”. Problem ze SZCZEROŚCIĄ pojawia się
wtedy, gdy:
– słowa: „za dużo wypiłem” TAK NAPRAWDĘ
oznaczają alkoholizm,
– słowa: „z żoną się kłóciłem”
TAK NAPRAWDĘ oznaczają przemoc i bicie w rodzinie,
– a słowa:
„mało się modliłem” wyrażają całkowity brak codziennego
kontaktu z Bogiem.
Takie wyznania to często tzw. SOFIZMATY czyli
„wykręty”, w których chodzi o to – JAK POWIEDZIEĆ, ŻEBY NIE
POWIEDZIEĆ? Góral spowiadał się, że wrzucił w przepaść
kożuch, a nie dodał, że w kożuchu była teściowa… albo, że
ukradł łańcuch, a nie dodał, że na łańcuchu była
krowa! Częste wykręty, sofizmaty, brzmią tak: „nie modliłem się
rano” (a wieczorem?), „nie byłem na Mszy Świętej” (raz nie
byłem, czy raz byłem? – jest różnica!), „brzydko się
bawiłem”. Świadome i celowe używanie sofizmatów wpływa na
SZCZEROŚĆ spowiedzi, a finalnie na jej WAŻNOŚĆ! Dla szczerości
spowiedzi trzeba pewne rzeczy DOOKREŚLIĆ! (LICZBA). Nierzadkie są
niestety spowiedzi: „zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem,
zaniedbaniem…” Przeciwieństwem jest spowiedź typu „NIEKOŃCZĄCA
SIĘ OPOWIEŚĆ”. Brnięcie w szczegóły, nawet z lekką nutą
DUMY i ZACHWYTU – „Proszę księdza, JAKIE JA MAM GRZECHY”…
Spowiadam się, czy się CHWALĘ?
2.
Spowiedź typu „KRONIKA SĄSIEDZKO-RODZINNA”
– w niej nie tyle spowiadamy się z własnych grzechów, ile z
grzechów naszych bliskich, czy sąsiadów – „kłóciłam się
z mężem ALE ON…” Być może grzechy naszych bliskich są
PRAWDZIWE, ale z nich oni SAMI muszą się wyspowiadać. Spowiednik
może nas rozgrzeszyć jedynie z naszych własnych grzechów. Czasem
mówienie o cudzych grzechach ma jakoś „wybielić” nas samych.
Faryzeizm polega między innymi na radości ze znalezienia GORSZYCH
od siebie.
3.
Spowiedź „PSYCHOLOGICZNA”
– w niej KONTEKSTEM grzechu staramy się ukryć, albo usprawiedliwić
grzech, chcemy udowodnić, że nie jesteśmy grzesznikami, ale
OFIARAMI zawiłości własnej psychiki i sytuacji życiowej. Taka
spowiedź mniej więcej tak może brzmieć: „Proszę księdza, mam
ostatnio strasznie trudny czas. Jestem przemęczony pracą. Z żoną
jakoś nie potrafię się dogadać, z teściami też mam problemy.
Jakoś dopadły mnie też wątpliwości dotyczące wiary. Staram się
o tym rozmawiać i dzielić się swoimi problemami, żeby nie
zwariować. Mam nawet w pracy koleżankę, z którą dużo rozmawiamy
bo ona ma niezwykłą wrażliwość na problemy egzystencjalne i
psychologiczne…” – a cała ta historia zmierza do wyznania –
„kilkanaście razy zdradziłem żonę z tą koleżanką”.
KONTEKST jest istotny, ale nie możemy NIM sami siebie rozgrzeszać.
4.
Spowiedź „DOCIEKLIWA” –
taki model spowiedzi pozwala ukryć grzechy pod WĄTPLIWOŚCIAMI i
NIEZGODĄ na daną prawdę wiary moralnej Kościoła. Początek bywa
taki – „Ja zupełnie nie rozumiem… i nie zgadzam się z
nauczaniem Kościoła na temat antykoncepcji!” No i nawet nie mówi
już ktoś, że stosuje ją regularnie, bo to oczywiste. Nie
rozumiem, to mnie to nie dotyczy. Trzeba tu postawić pytanie o to,
co się zrobiło, by zrozumieć. Prywatne wątpliwości trzeba
rozwiewać poza spowiedzią – umówić się na rozmowę, poszukać
w księgarni, na właściwych stronach w internecie… – w takich
spowiedziach słychać RESENTYMENT! Jeśli winogrona rosną zbyt dla
mnie wysoko, to wmawiam sobie, że są bardzo kwaśne. Warto
wspomnieć, że na ważność spowiedzi wpływa także rzeczywista
CHĘĆ POPRAWY! („Zbiór
pism ulotnych” o. Janusza Pyda OP)
Podsumowując: Spowiadać się szczerze, to znaczy spowiadać się prosto i jednoznacznie, z grzechów i to własnych, po solidnym przygotowaniu przez rachunek sumienia w razie potrzeby, po wysiłku zrozumienia moralnej nauki Kościoła. Ze świadomością, że ten sakrament nie tylko daje możliwość i siłę do nawrócenia, ale też NAWRÓCENIA WYMAGA! Hbr12,4 – „Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi”. (jako mocno się opierałem?!?) Żeby spowiednikowi ułatwić „ogląd” sprawy na początku wyznania grzechów trzeba się ogólnie przedstawić podając wiek, stan cywilny i okoliczności mające wpływy na stan ducha i sumienia. Co zrobić, jeśli zapomniało się wyznać jakiś grzech? – wyznać go przy kolejnej spowiedzi! Czy spowiadać się z grzechów lekkich? – tak, to pomaga w pracy nad sobą, daje szerszy ogląd duszy spowiednikowi i nam samym.
V.
ZADOŚĆUCZYNIENIE BOGU I LUDZIOM.
Zadośćuczynienie
Bogu – to wypełnienie pokuty nałożonej przez spowiednika;
ludziom – naprawienie krzywd (o tym ZAPOMINAMY!). Pokuta ma tu
wymiar symbolu. Nigdy w pełni nie wynagrodzimy zranionemu
Sercu Boga. Jakkolwiek ze spowiednikiem możemy dyskutować nad formą
pokuty, to jednak powinniśmy z pokorą przyjąć tę symboliczną
„dawkę” nałożoną przez księdza. Czasem się zdarza, że ktoś
chce „więcej”, ale częściej, a wręcz bardzo często
zdarza się wyznanie – „nie wypełniłem poprzedniej pokuty”. I
to jest jakoś porażające! Co zrobić jeśli się nie dosłyszało
pokuty lub zapomniało jaka była? – nałożyć sobie dowolną
pokutę, może podobną do poprzednich.
NAPRAWIENIE KRZYWD – w
ogóle o drugim człowieku trzeba pomyśleć PRZED spowiedzią:
„Jeżeli
więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz że brat
twój ma coś przeciwko tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem,
a najpierw idź i pojednaj się z bratem twoim”.
Skrajne sytuacje braku przebaczenia („i tak mu nie wybaczę!”),
zamykają drogę do rozgrzeszenia. Przy czym „przebaczyć” nie
jest równoznaczne z „zapomnieć”. Przebaczenie to proces, a
zapomnieć czasem szybko się nie da! Zdarza
się, że jedyną formą naprawienia krzywd pozostaje modlitwa za
skrzywdzonego!
Warto przywołać w tym miejscu słowa Papieża Benedykta XVI o bardzo ważnej CNOCIE ZNOSZENIA: „Świętość w Kościele rozpoczyna się od ZNOSZENIA i prowadzi do PODNOSZENIA”. Ksiądz J. Szymik tak tę myśl rozwija – „…z życia według właściwej miary bierze się umiejętność znoszenia ludzi i losu, samego siebie, bliźnich i trudów życia, pewien rodzaj DUCHOWEGO HARTU, w którym twardy opór stawiany złu jest połączony z kulturą wewnętrznej łagodności wobec tego, co słabe, inne”. „Jeśli
będziemy przyjmowali swoją WŁASNĄ NIEDOSKONAŁOŚĆ, łatwiej nam będzie przyjmować niedoskonałość DRUGIEGO i pozwalać, żeby Pan nas ciągle na nowo kształtował.”
Życzę DOBRYCH spowiedzi!
DJ